Mistrz, mecenas i wychowawca

Autor:
wślizgu

Wygrał najpierw Mistrzostwa Świata, a teraz Europy. Co więcej – dokonał tego po 15 latach przerwy. Wcześniej pokonał też chorobę. Paweł Gardasiewicz, podwójny mistrz w klasach raceboard i masters.

Trudniej o bardziej spektakularny powrót do sportu wyczynowego. W ubiegłym roku zdobył Mistrzostwo Świata we Włoszech, w tym roku pokonał Europę.

- Czuję się spełniony. Teraz chciałbym być mecenasem sportów wodnych. To naprawdę moja pasja. Poza tym mam spory dług do spłacenia wobec losu – mówi “W Ślizgu!” 37 - letni Gardasiewicz. 

Fair Play za postawę

- Windsurfing był moim pierwszym sportem. Zacząłem go uprawiać, gdy miałem 12 lat – wspomina Paweł Gardasiewicz, nowy Mistrz Europy w klasie Raceboard Senior i Masters .

- Pamiętam, że pojechałem razem z kuzynem na zimowisko do Zieleńca organizowane przez sekcję windsurfingu YKP Warszawa. Wysłali mnie oczywiście rodzice. Tam poznałem trenera. Gdy wróciłem stwierdziłem, że chcę próbować dalej. Wiosną, jak stopniały lody zacząłem próbować na Zalewie Zegrzyńskim, w miejscu gdzie trenował także Mateusz Kusznierewicz – wspomina.

Treningi musiał pogodzić ze szkołą.

- Windsurfing mnie kręcił. Wiedziałem, że mam „hektar pracy przed sobą”. Umiem jednak podejść do sprawy na 100 procent – opowiada Gardasiewicz. - Ponadto trener Witek Nerling jest to osoba ze szkoły „wagnerowskiej”. Jego ręka, to słuszna droga do odsiewu. Jest bardzo stanowczy i nie pozwala na jakiekolwiek uniki od treningu.

I rzeczywiście. Systematyczność oraz ciężka prac przyniosły efekty zaledwie po czterech latach stania na desce. W 1993 roku został Mistrzem Świata seniorów, tym razem na desce lodowej (iceboard), która to była zimowym uzupełnieniem treningów na wodzie. Rok później Gardasiewicz został medalistą juniorów Mistrzostw Europy i Świata w olimpijskiej klasie Mistral.

- W 1991 roku zacząłem pływać na desce płaskodennej (obecnie jest to klasa Raceboard), która od razu przypadła mi do gustu. Rozpocząłem jako młody zawodnik i to pomogło dosyć szybko zbliżyć się do czołówki.
Najważniejszym etapem był rok olimpijski – 1996 – wspomina.

- W Atlancie miałem być liderem naszej grupy. Byłem w doskonałej formie. Jeszcze na 4 miesiące przed igrzyskami, podczas zawodów w Izraelu zdobyłem tytuł Mistrza Świata. Miałem duże poczucie odpowiedzialności, byłem szczęśliwy i dumny, że powierzono mi misję reprezentowania narodu. Niestety, tuż po zawodach w Izraelu bardzo się rozchorowałem. Po powrocie do kraju wykryto u mnie wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Byłem wychudzony, odwodniony i osłabiony. Miesiąc spędziłem w szpitalu, bo nie było poprawy. Wyszedłem na własne żądanie. Zacząłem leczyć się niekonwencjonalnie i ustąpiło. Na dwa miesiące przed igrzyskami stanąłem na nogach, jednak wiedziałem, że nie jest to olimpijska forma.

Pan Paweł zachował się wówczas jak prawdziwy mistrz. Mimo że był już akredytowanym olimpijczykiem zgłoszonym do wioski olimpijskiej, miał także strój reprezentacji... zrezygnował z udziału na rzecz innego zawodnika, ówczesnego Wicemistrza Europy Mirosława Małka. Za ten gest został później uhonorowany nagrodą fair play, dzięki czemu i tak pojechał do Atlanty – jako gość honorowy. Małek natomiast zajął 11 miejsce.
Po igrzyskach sportowiec zrobił maturę i po chorobie wrócił do sportu. Potrzebował roku, by być na pierwszym miejscu w polskiej lidze. Przełomowym momentem był rok 1998, gdzie Mistrzostwa Europy przyniosły „zaledwie” 5. miejsce.
- Czułem, że moje możliwości fizyczne nie są takie, jak wcześniej. Pojawiały się dziwne kontuzje, czułem, że nie jestem w stanie przeskoczyć pewnego poziomu. Złożyłem więc sprzęt, podziękowałem wszystkim i zająłem się studiami. Zakończyłem sportową karierę i zacząłem się ścigać w innej kategorii – o lepszy start mojej rodziny. Skoncentrowałem się na rozwoju mojej drugiej pasji – Grupy Advertis ( firma, której prezesem jest Paweł Gardasiewicz specjalizuje się w projektowaniu i kompleksowej realizacji elementów komunikacji wizualnej największych polskich i światowych marek przyp.red.).

Mistrz po 15 latach

W 2013 roku, po 15 latach od zakończenia kariery Paweł Gardasiewicz wrócił do wyczynowego sportu. Startował w swojej ulubionej klasie Raceboard w kategorii Masters. We Włoszech zdobył tytuł mistrza świata. Do zawodów, pod okiem Maksa Wójcika, przygotowywał się przez 9 miesięcy.

- To on mnie zresztą z powrotem wciągnął do sportu i treningów – mówi. - Gdy świętowaliśmy medal przywieziony z Londynu przez Przemka Miarczyńskiego powiedziałem Maksowi, że chyba pora na ściganie. Poradził mi, jaki sprzęt kupić i zimą wziąłem się za trenowanie. Straciłem kilka kilogramów, a zyskałem kondycję. Na Zalewie Zegrzyńskim wypracowałem ręce. W maju przyjechał sprzęt i potrenowałem z Maksem w Sopocie. Wtedy powiedział: „Nie zdziw się. Myślę, że wygrasz Mistrzostwa Świata”. Potraktowałem to jako motywację. Spełniło się – mistrzostwa były bardzo miłym powrotem do zabawy w windsurfing.

W czerwcu tego roku przyszedł kolejny sukces. Tym razem Gardasiewicz został Mistrzem Europy.

- Sprzęt miałem z zeszłego roku objeżdżony. Pływałem na nim cały rok. Zimą trenowałem, ale nie forsowałem się ze względu na kontuzję barku – zdradza szczegóły przygotowań. -  Wiosna to praca na Zalewie Zegrzyńskim i kilka spotkań w Sopocie. Wiedziałem, że będzie dużo trudniej. Okazało się, że wygrałem. W Sopocie, poza pierwszym dniem mistrzostw czułem się doskonale przygotowany. Później zaczęło wiać – po dwóch dniach byłem 3., później dotarłem do pierwszego miejsca. Co więcej – zdobyłem podwójny tytuł – i Mistrza Europy Seniorów i Mistrza Europy Mastersów oczywiście w klasie Raceboard.

Teraz mecenat sportowy

Zawodnik przyznaje, że po tym sukcesie czuje się spełniony. Z powodów zawodowych nie wybiera się za miesiąc do Hiszpanii, by bronić tytułu mistrzowskiego w kategorii Masters. Jego Grupa Advertis pracuje obecnie między innymi nad realizacją interaktywnej wystawy plenerowej autorstwa pracowni Nizio Design International, która będzie częścią międzynarodowej kampanii „Freedom Exppress”.

- Chciałbym być mecenasem sportów wodnych, to naprawdę moja pasja i mam spory dług do spłacenia wobec losu. Chciałbym szkolić i wychowywać młodzież, wskazać im możliwości jakie daje sport. Kilka dni temu wróciłem z Sardynii, gdzie robiłem 10-dniowy obóz sportowy dla swoich dzieci i ich kilku znajomych. Zimą prowadzą młodzieżowy obóz snowboardowy organizowany przez firmę Funwind. Mam nadzieję, że będę pływał do końca swoich dni.

A jak osiągnąć podobny sukces? - Istnieje formuła: 20 procent talentu i reszta to ciężka praca. Kieruję się tą zasadą zarówno w sporcie, jak i w biznesie. Liczy się konsekwencja, konsekwencja i jeszcze raz konsekwencja. Porażki czynią cię silniejszym. Stawiamy przed sobą cel i skrupulatnie go realizujemy bez zawahania. Wtedy przychodzą sukcesy – podsumowuje.
 

 

Paweł Gardasiewicz, 37 lat

Od zawsze nr na żaglu POL 102, jego trenerem był Witold Nerling. Studiował ekonomię na UW oraz bankowość i finanse w WSŻiM w Warszawie. Jest prezesem Grupy Advertis, która specjalizuje się w projektowaniu i kompleksowej realizacji elementów komunikacji wizualnej największych polskich i światowych marek. Firma wykonuje projekty z obszarów: reklamy zewnętrznej, systemów informacji wizualnej oraz aranżacji przestrzeni komercyjnych.

Najważniejsze tytuły:

2014 Sopot – Mistrz Europy w klasie Raceboard   Senior i Masters

2013 Monofalcone Włochy – Mistrz Świata   w klasie Raceboard Masters

1996 nominacja do IO w Atlancie oraz laureat nagrody  Fair Play PKOLu za odstąpienie swojego miejsca   na Igrzyskach Mirkowi Małkowi

1996 Eilat Izrael – Mistrz Świata w klasie  Raceboard Senior

1994 Puck Polska – 3 miejsce Mistrzostwa Świata  w olimpijskiej klasie Mistral Junior

1994 Giżycko Polska – Mistrz Europy Seniorów  w windsurfingu Lodowym

1993 Charzykowy Polska – Mistrz Świata Seniorów  w windsurfingu Lodowym

Autor

galeria