Entuzjaści 505-tki to ludzie różnych zawodów i profesji. Inżynierowie, projektanci, emeryci, studenci, ludzie związani z budownictwem, biznesmeni i urzędnicy. Jacht jest przeznaczony do pływania sportowego. Od załogi wymaga się sprawności fizycznej oraz dużej wiedzy żeglarskiej. Dzięki wielu możliwościom regulacji wszystkich elementów takielunku waga i wzrost załogi nie decydują o wygranej. W historii Mistrzostw Świata na podium stawały załogi ważące łącznie zarówno 150 jak i 190 kg.
– Wyniki dużych regat świadczą, że podstawą sukcesu jest przede wszystkim żeglarskie doświadczenie. Często zdarza się, że w regatach rangi Mistrzostw Świata lub Europy zwyciężają załogi, których suma wieku to ponad 100 lat – tłumaczy Bartosz Makała, trzykrotny zdobywca Pucharu Polski 505. – Obecnie jedną z najaktywniejszych i barwniejszych osobowościowo polskich załóg jest przesympatyczna ekipa ze Szczecina. Ich łączny wiek przekracza 110 lat.
Obecnie w polskiej flocie żegluje grupa sterników i załogantów ze sportową przeszłością w klasach olimpijskich i innych. Niektórzy z nich związani są z wyczynowym żeglarstwem niemal od dziecka. Jest jednak kilku zawodników, którzy swoją przygodę z regatami zaczęli właściwie od 505-tki. Wcześniej żeglowali tylko turystycznie. Po 3 – 4 latach wspólnych startów i treningów treningów walczą o miejsca bardzo bliskie podium Mistrzostw Polski.
Czasami lepiej przegrać
Historia klasy sięga 1953 roku, kiedy na desce kreślarskiej Johna Westella powstaje 18-stopowy jacht o nazwie Coronet. W zamyśle projektanta ma być to kandydat na nową klasę olimpijską. Jacht początkowo ma równe 5 metrów długości, ale na prośbę francuskiego stowarzyszenia żeglarskiego Canteon, Westell modyfikuje swój projekt. Członkowie tej floty ścigali się na jachtach formuły otwartej z ograniczeniem długości kadłuba do 5 m. Przepisy klasowe pozwalały jednak na 5 cm tolerancji w długości kadłuba. Projektant zmodyfikował Coroneta wydłużając go do maksymalnej dozwolonej przepisami długości 505. Tak rodzi się nowa klasa jachtów, a zaangażowani w jej rozwój Francuzi rozpoczynają w połowie lat 50. kampanię promocyjną, której celem jest jej wprowadzenie do programu Igrzysk Olimpijskich w 1960 roku. 505 przegrywa tę walkę z dłuższym o metr Latającym Holendrem (FD), ale jak pokazuje historia – ta porażka wyszła tylko klasie na dobre.
Patrząc na losy różnych klas olimpijskich, można się pokusić o stwierdzenie, że udział danej klasy w igrzyskach automatycznie zniechęca do niej żeglarzy amatorów.
Klasy olimpijskie po wprowadzeniu do programu igrzysk w szybkim tempie zostają zdominowane przez profesjonalnych zawodników, a ich produkcją zajmują się najlepsze stocznie na świecie co automatycznie przekłada się na wzrost cen takiego sprzętu. Dowodem na to, mogą być losy takich klas jak FD, Tornado, Star czy Dragon, które nigdy nie zaistniały szerzej w sporcie amatorskim.
Klasa 505 na zawsze pozostała klasą amatorską i rozwijała się równolegle do żeglarstwa olimpijskiego. Dzięki temu przez ponad 60 lat zgromadziła społeczność żeglarzy na całym świecie trenujących i ścigających się na tych łodziach. Do tej pory powstało ponad 9100 jachtów tej klasy, a w rozgrywanych co roku Mistrzostwach Świata startuje nawet 200 załóg.
Polskie początki
Nikomu do tej pory nie udało się ustalić kiedy dokładnie pierwsza „piątka“ pojawiła się w Polsce. Wiadomo na pewno, że pierwsze, włąsnoręcznie budowane konstrukcje tego typu powstawały w polskich klubach już w latach 50. Konstruktorzy tamtych jednostek wspominają, że budowali swoje jachty w oparciu o rysunki techniczne w języku francuskim.
– Budowa mojej 505-ki zajęła mi trzy lata, głównie z powodu braku odpowiednich materiałów – wspomina Janusz Marek Taber, obecnie komandor Yacht Klubu Polski. – Poszycie kadłuba wykonane było z mahoniowych obłogów. Objechałem chyba wszystkich szewców w Warszawie prosząc ich o specjalne, malutkie gwoździe do przeszywania kadłuba.
Prawdopodobnie, starając się o wprowadzenie klasy 505 do programu Igrzysk Olimpijskich, francuski związek żeglarski podarował polskim kolegom kilka łodzi tej klasy oraz plany ich budowy – licząc na wsparcie klasy na forum międzynarodowym. W polskim środowisku żeglarskim klasa nie zyskała wówczas uznania – osoby, które miały z nią wtedy kontakt wspominają ją jako trudną w budowie oraz wymagającą wysokich żeglarskich umiejętności.
Drugie życie klasa 505 w Polsce zyskała niecałe 10 lat temu. To wtedy, niezależnie od siebie, „pięćsetpiątki” kupiło kilku byłych zawodników szukając pomysłu na regatową „emeryturę”. Wśród nich był Piotr Żółtowski, były członek polskiej kadry olimpijskiej w klasie Finn.
– Po skończeniu studiów musiałem zdecydować się czy chce kontynuować karierę zawodniczą czy mieć normalną pracę i hobby. Zdecydowałem się na to drugie rozwiązanie. Jednocześnie ciężko było wyrzec sie zupełnie żeglarstwa i intensywnie szukałem jakiejś nowej łódki – opowiada Piotr Żółtowski. – Wybór 505-tki był podyktowany kilkoma względami. Oczywiście podobało mi się, że łódź jest szybka, że za granicą są floty i większość zawodników godzi tam pływanie z pracą zawodową. Do tego łodzie sa trwałe, funkcjonuje zdrowy rynek łodzi używanych, a 505-ka wymaga też sporo wiedzy technicznej dotyczącej trymowania i budowania systemów regulacji.
Dzięki Internetowi właściciele łodzi rozrzuconych po całym kraju poznają się i decydują połączyć swoje siły. W 2006 roku ogranizują pierwsze Mistrzostwa Polski. Dwa lata później powstaje Polskie Stowarzyszenie Klasy 505, które dziś gromadzi blisko 100 osób. Nikt nie zna dokładnej liczby wszystkich łodzi klasy 505 w Polsce. Aktywnych załóg jest ok. 30, dzięki czemu na każdej z imprez Pucharu Polski startuje co najmniej kilkanaście jachtów. Ze wszystkich klas otwartopokładowych tylko klasa Omega potrafi regularnie gromadzić więcej startujących.
Z małą pomocą od przyjaciół
Na czym polega fenomen tej klasy w Polsce? Zdaniem samych zawodników to w głównej mierze zasługa niespotykanej w innych klasach otwartości doświadczonych załóg na dzielenie się wiedzą z początkującymi. Przed każdymi regatami Pucharu Polski 505 zawodnicy spotykają się na treningach, na których bardziej doświadczeni żeglarze szkolą tych mniej opływanych. Każdy nowy „piątkowicz” może liczyć też na pomoc w wyborze i zakupie sprzętu oraz jego udoskonaleniu. Otwartość jest charakterystyczną cechą dla całego międzynarodowego środowiska związanego z 505. Jeden telefon wystarczył, aby utytułowana gdyńska załoga Bartosz Makała/Łukasz Skrzycki umówiła się na wspólny, weekendowy trening w Danii z Janem Saugmanem (2-krotny Mistrz Świata w klasie 505) oraz braćmi Bojsen-Moller (medaliści olimpijscy w klasie FD oraz kilkukrotni Mistrzowie Świata 505). Jedne z najlepszych załóg na świecie nie widziały problemu w podzieleniu się swoim doświadczeniem z utalentowaną, młodą załogą z Polski.
To co przyciąga wielu doświadczonych zawodników z innych klas to nieporównywalna do innych jachtów satysfakcja z pływania. Jachty klasy 505 ważą zaledwie 130 kg, a powierzchnia ożaglowania z wiatrem wynosi aż 42 m2. Dzięki temu żegluga w dzikim ślizgu dostarcza załodze zawsze ogromnej dawki adrenaliny i wspaniałych emocji nieporównywalnych na innych jachtach. W obiegowej opinii wielu doświadczonych żeglarzy, wśród łodzi mieczowych szybsze od 505ki są jedynie skiffy.
Więcej informacji na temat klasy 505 w Polsce można znaleźc na stronach: www.int505.pl, www.facebook.pl/505Polska oraz na kanale YouTube polskiej floty 505.






